Dzień z życia trzeźwego muzyka

Bycie muzykiem zaspokaja duszę jak nic innego w moim życiu. Nie potrafię tego ująć w konkretne zdania, ale jest jakiś rodzaj psychiczno-duchowego hoodoo, które dzieje się, gdy przypinam mojego Gibsona G3 z 75 roku i pozwalam mu latać. Zanurzenie się w mojej muzyce i moim rzemiośle przenosi mnie w szczególne miejsce, gdzie problemy stają się znacznikami milowymi dróg, których nie muszę pokonywać, a szczęście i spokój mają głębię i niuanse. Każda noc na scenie jest odrodzeniem poprzez głośność, wibracje i pot.

Zdaję sobie sprawę, że z moją pasją wiąże się wielkie ryzyko na poziomie fizycznym, emocjonalnym i duchowym. Nie jest tajemnicą, że świat trzeźwego muzyka jest pełen pokus, a chemiczne i inne nielegalne używki mogą być gęsto rozsiane po ziemi. Dla trzeźwego muzyka kroczącego ścieżką zdrowienia, myśl o występie i sam występ może wydawać się drugorzędny wobec min, które można znaleźć za kulisami i w zielonych pokojach. W moim przypadku, nauczyłem się tańczyć wokół tych przeszkód i byłem w stanie wymyślić siebie na nowo i faktycznie rozwijać się.

Jak to możliwe? Często zadają mi to pytanie, a czasem nawet ja sam zadaję sobie to samo. Pod pewnymi względami nie powinno być mowy o tym, że narażam się na niebezpieczeństwo. Nie powinienem przebywać w środowisku, w którym ludzie wchodzą do świata duchów i często pogrążają się w jego szaleństwie. Spędziłem wiele dni na wczesnym odwyku, płacząc, czepiając się i drapiąc, próbując nadać sens mojemu uzależnieniu, następnie uwolnić się z tych kajdan, a potem postawić się w małej jaskini lwa? Brzmi to trochę jak szaleństwo, prawda?

Na początku mojego powrotu do zdrowia zdałem sobie sprawę z jednej rzeczy...świat nie chciał się dla mnie ugiąć. Świat jest szalonym miejscem z logiką i przepływem, który może się zmienić w jednej chwili, i to jest rzeczywistość, nawet gdy rzeczy są normalne. Powrót do świata w czasie rzeczywistym jako osoba trzeźwa to bycie chodzącym odsłoniętym nerwem, a konieczność radzenia sobie z tymi uczuciami bez tych starych, znajomych kul to czasami jazda z białą golizną. Musiałem się nauczyć, że muszę znaleźć swoje miejsce w tym szalonym świecie, okopać się i uznać je za swoje. Jeśli chcę nadal tworzyć muzykę, muszę zmienić sposób, w jaki do tego podchodzę.

Będąc trzeźwym muzykiem, musiałem wymyślić plan, który pozwoliłby mi cieszyć się owocami mojej pracy przy jednoczesnym zachowaniu nienaruszonego stanu zdrowia. Kamieniem węgielnym tego planu było znalezienie innych trzeźwych muzyków, którzy podążali podobną ścieżką. Miałem to szczęście, że gdy tylko stałem się czysty, kilka lokalnych kotów, które były na scenie już od jakiegoś czasu, podniosło się i zaoferowało mi swoje wsparcie. To było dla mnie pocieszające, że nie muszę czuć się jak przysłowiowy kwadratowy kołek w okrągłej dziurze.

Następnym krokiem było zaproszenie tych moich trzeźwych przyjaciół muzyków na moje koncerty. Nie tylko wsparcie było mile widziane, ale posiadanie trzeźwych muzyków sprawiło, że przerwy w występach były mniej stresujące. Znajdowaliśmy miejsce w klubie lub barze z dala od zgiełku i rozmawialiśmy o czymkolwiek. Jeśli nikt z tej "bezpiecznej" grupy nie mógł się pojawić, często robiłem sobie krótki spacer wokół bloku i miałem czas na oczyszczenie głowy, a kiedy nadszedł czas powrotu na scenę, po prostu wchodziłem na nią, zaczynałem strojenie, uderzałem w otwartą nutę i byłem gotowy.

Jeśli gram w klubie, upewniam się, że w green roomie lub strefie gościnnej są napoje bezalkoholowe. Jeśli ich nie ma, po prostu mówię właścicielowi lub promotorowi, że nie piję i jeśli to możliwe, jeśli mogliby przynieść trochę dietetycznej wody gazowanej lub zwykłej wody, byłoby wspaniale. W każdym mieście, w którym jestem, poświęcam trochę czasu na samotne wędrówki i szukanie miejsc, w których znajdują się kawiarnie. Dzięki temu, jeśli mój poziom stresu zaczyna osiągać szczyt, wiem, że istnieją bezpieczne miejsca, do których mogę pójść, aby złapać kawę i mieć czas sam na sam z tymi stresującymi myślami.

Niektórzy ludzie na odwyku mogą myśleć, że zachowanie, które przejawiam jest izolujące i mogę być podatny na nawroty. Te oceny są uzasadnione i na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że to, co robię, może prowadzić do cofania się. Jednak sposób, jaki znalazłem, by funkcjonować jako trzeźwy muzyk, jest zakorzeniony w tym, co zrobili inni. Z biegiem lat wielu moich rówieśników wie, że nie piję i nie biorę narkotyków, a to ułatwia mi przyłączenie się do zakulisowych pogawędek i innych słownych wygłupów, które zdarzają się, gdy muzycy w trasie spotykają się razem.

Ostatecznie, największą rzeczą, którą musiałem sobie uświadomić i zaakceptować jako trzeźwy muzyk jest to, że na dobre i na złe ludzie będą robić to, co będą robić. Jeśli kolega muzyk decyduje się pić lub ćpać do przesady, to jest to jego własna podróż. Podejmując tę podróż, zakłada się i implikuje, że rozumie się konsekwencje takich działań. Moja podróż w muzyce i wykonawstwie nie dotyczy stereotypowej estetyki peryferii - jestem tam, aby służyć muzyce i służyć mojej duszy.